Tak to już się dzieje, ze mi się coś ładnie z Kimś układa, zaraz potem musi się coś ładnie spierdolić. To chyba nawet jakaś zasada Pitagorasa, czy chuj wie kogo. Mam dosyć tego, ze nie potafię niczego ułożyć w całość. Są dla mnie ludzie ważni i ja ich cenię, ale czasem... czasem potrzebuję takiego wsparcia jakie potrafi dać mi tylko tych dwóch człowieków. Bo ja ich kurwa zajebiście kocham... Zabiłabym się, gdyby coś Im się stało i Jej też! Ja po prostu, nie potrafiłabym żyć w świecie, gdzie ich nie ma. Boli mnie tylko to, ze On zainteresował się mną dopiero teraz... Nic z tym nie zrobie, cieszę się każdą chwilą spędzoną razem, kiedy... kiedy do mnie podchodzi i mówi 'Misiek' chociaż wie, ze tego nie znoszę, kiedy mnie popycha , chociaż wie, ze zaraz się przewalę, kiedy z normalnych tematów rozmów schodzimy na te bardziej "nasze". Ja wiem, ze mu się znudzę! Wiem, jaki jest... Ale ja nie potrafie teraz tak po prostu od niego odejść. Obiecał, że będzie dla mnie... Ile warte są jego obietnice? Nienawidzę, być od kogoś uzależniona... Ale w tym momencie jestem! Wiem, jakie będą tego konsekwencje... Nie będą spała po nocach, rycząc do poduszki, nie będę miała ochoty do życia, nie będę się odzywała, wiem, wiem, wiem! Może ja tego chce? Żeby przeżyć szczęśliwe chociaż głupie dwa tygodnie... Nie wiem, czy będzie warto. Ale ja go kurwa kocham. I będzie z tego powodu źle, ja to wiem. Wiem, kurwa, wiem! A teraz dajcie mi wszyscy święty spokój, ponieważ, chciałabym, zeby tutaj teraz był i po raz setny powiedział, ze mogę mu zaufać.
http://onedirection296505.blogspot.com/ zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuń